13 września 2009

Pierwszy raz z hiszpańskiego raju

Dziwne uczucie. Pierwsza notka z Hiszpanii...(wszystkie fotki mojego autorstwa, chyba że zaznaczono inaczej ;-) )
Właściwie to nie mam pojęcia od czego zacząć i o czym pisać. Czy o tym, że jest tu jak w raju (bo jest)? Czy też może o tym, że czas spędzam w towarzystwie innych erasmusów na uniwersytecie, na plaży, w różnych lokalach? Sam nie wiem, więc może od początku.
Lot. Wrocław -> Frankfurt, cztery godziny czekania i oto jesteśmy w samolocie do Valencii. Lot przebiegł bez żadnych problemów, za wyjątkiem taszczenia kilogramów rzeczy na sobie, aby przejść przez te żałosne limity bagażowe w Ryanairze.
Lądowanie w Valencii, wyjście z samolotu i podmuch gorąca. Można było pomyśleć, że to podmuch z turbiny silnika. Nie, to po prostu ciepło tego miejsca...
Szybki telefon do właścicielki mieszkania i metrem dojazd do mieszkania. Swoją drogą, lokalizacja naprawdę świetna - tuż obok jednej z największych stacji metra w Valencii, przystanek metra do Politechniki, 5-10 minut aby dojść na plażę (zależnie od temperatury, a co za tym idzie desperacji aby w końcu wejść do morza). Te trzy linie metra łączą tę lokalizację z dworcem kolejowym/autobusowym, lotniskiem i plażą właśnie. Marzenie. Widok z mieszkania - godny pozazdroszczenia, samo mieszkanie urządzone bardzo fajnie, początkowo myślałem że poza czajnikiem niczego nie brakuje, ale zrozumiałem że przy temperaturze przekraczającej 30 stopni C jednak niczego nie brakuje ;-)
W Valencii byliśmy zaledwie kilka godzin, bo trzeba było jak najszybciej dostać się do Gandii, miejscowości położonej 60km na południe od Valencii, gdzie odbywa się kurs hiszpańskiego przed rozpoczęciem roku akademickiego. Trafiliśmy do pokoju z dwoma Australijczykami - Alexem i Christianem - i muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie mieszkałem z tak zajebistymi gośćmi. Pasamos el tiempo muy bien! Niesamowici goście, a ta znajomość może być bardzo przydatna w przyszłości, kiedy będę chciał odbyć kolejną po Hawajach podróż życia, do Australii właśnie :-)
(z Christianem, fot. C. Clements)(współlokatorzy - fot. C. Clements)

Zajęcia są od poniedziałku do piątku, ale chyba nie ma sensu o nich pisać, lepiej skupię się na tym, co dzieje się dookoła. Codziennie chodzę na plażę, prawie codziennie gram w siatkę, nie było także choćby jednego dnia bez choćby małej fiesty - zwłaszcza ta wczorajsza robiła największe wrażenie - począwszy od beforeparty w naszym apartamencie...
(fot. C. Clements)
...przez pobyt w Tiki Barze, dotarliśmy o 4 do Coco Loco - niesamowity lokal, niesamowita fiesta! Całość zakończyłem powrotem o 7, wracając brzegiem morza oraz kąpiąc się w niesamowicie ciepłej nocą wodzie. Na samym kursie jest nie wiem, około 200 osób, rozsianych po różnych hotelach, z różnych krajów - USA, cała Skandynawia, Niemcy (większość), Francja, Australia, Grecja, Polska, Szwajcaria, Czechy, Chiny, Korea...
Z dodatkowych atrakcji - zapisałem się na lekcje gotowania po hiszpańsku, pierwsza z nich była niesamowita - najpierw clochinas...
...czyli ostrygi, prawdziwa rozkosz dla podniebienia, dalej chopitos......małe ośmiorniczki w panierce i na końcu paella valenciana......chyba najsłynniejsza potrawa z regionu Valencii. Do tego całą lekcję wspierał Fernando, prezydent Erasmus Student Network (ESN) Valencia, więc lekcja skończyła się degustacją oraz piciem sangrii (od której zaczynam się uzależniać), cervezy i białego megasłodkiego wina... A w przyszłym tygodniu kolejne dwie lekcje, i to zupełnie za darmo :-)


Odnośnie polskich akcentów - Polaków jest tu niemało, większość z nich zostaje studiować w filii UPV tutaj, w Gandii, ale także pewna część wraca z nami do Valencii. Szczerze powiedziawszy, rzadko kiedy mam czas zajrzeć do internetu głębiej niż facebook, a tym bardziej dowiedzieć się co w Polsce się dzieje. Śledzę tylko na bieżąco wyniki sportowe - śledziłem na bieżąco mecze siatkarzy, czytałem relacje koszykarzy, ale częściej idzie się do tapas baru i ogląda ligę hiszpańską albo reprezentację (Hiszpanii, oczywiście), tak jak to się działo dwukrotnie w ubiegłym tygodniu.
(Escuela Politécnica Superior de Gandia)

Zamiast siedzieć bezsensownie w sieci, kilka godzin dziennie spędzam także ucząc hiszpańskiego moich współlokatorów - naprawdę zaczynam uwielbiać tych gości z Australii, gdybym miał dwa wolne miejsca w mieszkaniu już dawno mieliby mieszkanie, ale jeszcze ich namawiam, może dadzą się skusić na pokój z łóżkiem piętrowym ;-) Ale jednocześnie muszę napisać ogłoszenie, że poszukuję jednej osoby do mieszkania, bo w moim czteropokojowym mieszkaniu właśnie ten jeden pokój z piętrowym łóżkiem ciągle czeka na lokatora.

(z Alexem i Christianem)(wycieczka po okolicznych wzgórzach, fot C. Clements)
Póki co nie myślę o początku roku akademickiego (to już za tydzień, przeraża mnie myśl, że czasem trzeba będzie przerwać tę fiestę i raz na jakiś czas usiąść do książek :-) Póki co tyle, zapraszam do galerii, póki co na facebooku, niedługo wrzucę więcej na picasę ;-)

5 komentarzy:

MN pisze...

w tym miejscu przyjmuje podziękowania za naprowadzenie cię na mieszkanie ;) jeśli to to oczywiście. a łóżko piętrowe straszliwie skrzypi ;)

jedrekinvalencia pisze...

skoro Ty sie przyczepiasz do detali to ja też będe :D ostatnie zdjęcie napewno nie jest zrobione przez Ciebie i skoro zawsze Twoje notki sa dopracowane to jakim cudem pomyliłeś nazwisko naszego roomate'a? pomyśl!:Pphi

Tu jest napisane, a nie pisze...

Tomcio, pozazdrościć. Ciepłej wody ciemną nocą (Bałtyk z ciepłej wody zapewniał tylko wodę), lekcji gotowania (jeśli chodzi o mnie to mógłbyś dodawać przepisy - mimo, że o takie produkty i przyprawy może być trudno w Polsce), hiszpańskiej atmosfery... powodzenia dalej :)

About me pisze...

@Gosia - dziękuję bardzo, a czy łóżko piętrowe skrzypi to jeszcze nie wiem, szukamy osób/osoby która by to łóżko przejęła, chciałbym żeby dwóch Australiczyków zamieszkało ze mną, ale oni jeszcze się namyślają ;-)

@Jędrek - fixed

@Tu jest... - dzięki, kimkolwiek jesteś ;-)

Ania Lisicka pisze...

Przepraszam ze calkowicie nie w temacie, ale moze masz jakiś kontakt (inny niz majl) do Anny Zawadzkiej? Pisze artykul o tej imprezie koncertowej R.A.I.N, ale mam za malo informacji, a Ania nie odpisuje mi na majla. Wiem ze kolejna edycja jest w listopadzie, ale potrzebuje duzo szczegolowych informacji, jak i jej zdania na pewne tematy.
Prosze odpisz almexia@wp.pl
Jesli byles na poprzedniej edycji to moze tez mnie troche wesprzesz...

pozdrawiam
Anna Lisicka