27 października 2010

Zwykła rozmowa przez telefon w tramwaju

Zdaję sobie sprawę, że bardzo dawno mnie tu nie było. Zdaję sobie sprawę, że na pewno są ważniejsze tematy do poruszenia, niż ten, o którym pragnę napisać. Dlatego też proszę o cierpliwość - dopiero niedawno udało mi się tak naprawdę ogarnąć samego siebie po powrocie z Valencii, i jak tylko uda mi się całkowicie wyjaśnić moją sytuację na uczelni, to zacznę regularnie pisać i nadrabiać zaległości, bo trzeba przyznać - nagromadziło się ich sporo.
Ale zanim do tego przejdę, opiszę tutaj jedną historię, która przytrafiła mi się... nie, której byłem świadkiem podczas mojej codziennej podróży na wcześniej wspomnianą uczelnię. Jadąc tramwajem, mój wzrok padł na dwudziestokilkuletnią dziewczynę, która rozmawiała przez telefon. Dziewczyna niczym szczególnym się nie wyróżniała, ale nie piszę tutaj, aby ją oceniać, tylko opisać. Niegdyś szatynka, obecnie z zafarbowanymi na ciemny blond długimi włosami z odrostami, średniego wzrostu, czarna kurtka - słowem, dziewczyna jakich wiele, nie będę tutaj aż tak bardzo skupiał się na detalach, bo też nie o to mi chodzi. Moją uwagę zwróciło to, co robiła - rozmawiała przez telefon, ale właśnie tym jak rozmawiała zwróciła moją uwagę. W prawej dłoni trzymała bilet oraz jednocześnie trzymała się nią poręczy, w lewej natomiast trzymała telefon, który miała przytknięty do... prawego ucha. Była bardzo pochłonięta rozmową, podejrzewam, że nawet gdyby coś się wydarzyło na ulicy, nawet nie byłaby tego świadoma. Wyglądało to wszystko na początku dość... normalnie, dopiero po chwili zorientowałem się, dlaczego "coś mi tu nie gra" - właśnie ten dziwny układ rąk, zupełnie jakby nie mogła przyłożyć telefonu do lewego ucha. Dodatkowo, trzymała telefon tak, że kciukiem zasłaniała częściowo obudowę, i na początku rozmowy wyjaśniła, że jej rozmówca może ją słabo słyszeć, bo jest w tramwaju...
Ale dlaczego ta właśnie dziewczyna tak zwróciła moją uwagę? Nie, nie była zupełnie w "moim typie", nie powiedziała też nic niezwykłego. Zacząłem o niej myśleć, bo w myślach posłużyła mi za przenośnię prezentującą swoją postawą, tym jak trzymała zwykły telefon, wielu z nas, zwykłych ludzi. Wielu z nas, zamiast szukać drogi do najprostszego, często najlepszego rozwiązania (czyt. przełożenia telefonu do drugiej ręki, ew. przyłożenia do drugiego ucha) decyduje się na to trudniejsze rozwiązanie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie widzi prostszego rozwiązania, komplikuje sobie życie, podejmując błędne i dla osoby postronnej być może nawet błędne decyzje. Zamiast zatrzymać się na chwilę, przemyśleć całą sytuację, decydujemy się na rozwiązania trudniejsze, wymagające użycia bardziej zaawansowanych środków, marnujemy nasz czas i energię - często niepotrzebnie. Nie widzimy, że kiedyś już ktoś miał podobną sytuację, lekceważymy doświadczenia innych. Często też sami jeszcze bardziej utrudniamy sobie nasze zadania, tak jak i ona nieświadomie zasłaniała sobie mikrofon. Dopiero kilka przystanków dalej, kiedy zwolniło się miejsce, usiadła i przełożyła sobie telefon do prawej ręki, kończąc moje rozmyślenia... Wiem, że może przesadzam, ale czy naprawdę nie zdarza się Wam mieć podobnych sytuacji? Kiedy nawet nie w jakichś skomplikowanych procesach, ale w najprostszych czynnościach widzicie, jak osoby z naszego otoczenia komplikują sobie wydawałoby się proste życiowe sytuacje... Jak tak odebrałem tę sytuację w tramwaju, i na tyle dało mi to do myślenia, że postanowiłem na ten temat napisać, tak do zastanowienia się, do przemyślenia.