14 sierpnia 2009

Fantasy Football Premier League

Kolejna piłkarska notka, zainspirowana tym razem przez moich znajomych fanów Chelsea, a przede wszystkim Michała Zachodnego. Zanim jednak przejdę do meritum sprawy, muszę wprowadzić w temat czytelników niezorientowanych co to takiego Fantasy Football. Jest to gra, która objęła już zasięgiem chyba wszystkie europejskie kraje (w Polsce jest od kilku lat) i posiada wiele odmian, zależnie od najwyższej klasy rozgrywkowej w danym kraju. Dla przykładu, większość brytyjskich gazet ma swoją własną wersję tej gry. Na czym ona polega? Dostaje się do ręki 100 milionów funtów na skompletowanie drużyny - podstawowej jedenastki i po jednym zmienniku na każdą pozycję. Gra wymaga ciągłego zaangażowania się w ligę, śledzenia na bieżąco formy zawodników, kontuzji, wydarzeń (także pozaboiskowych), aby być w stanie szybko zareagować i ewentualnie wymienić zawodników odpowiednio wcześnie. Zasady są proste - wygrywa ten, kto na koniec sezonu będzie miał na koncie najwięcej punktów. Punkty dostaje się za wszystko - gol, asysta, udana interwencja, ale także ujemne, choćby za otrzymanie kartki. Jednak aby nie było tak wesoło, można wybrać maksymalnie trzech zawodników z jednej ekipy. Proste? Więc zaczynamy.
Po przeczytaniu jakiś czas temu notki Michała Zachodnego o zestawieniu jego jedenastki długo biłem się z myślami. Obok spostrzeżeń że wybrałbym zupełnie inną jedenastkę, były także moje własne wątpliwości. Z jednej strony, co stoi na przeszkodzie aby spróbować sił w tej grze? Z drugiej jednak - wyjeżdżam na ten cały sezon i nie będę mógł na bieżąco śledzić wszystkich wydarzeń i ewentualnie szybko reagować. Jednak tak długo biłem się z myślami, że w końcu postanowiłem tylko sprawdzić jak wygląda ta gra. Wszedłem tylko na stronę Premier League, przeczytałem zasady, zarejestrowałem się... Nie minęła chwila, a już cały byłem pochłonięty wybieraniem własnej ekipy i właśnie ją chcę zaprezentować.
Bramkarze: Petr Cech (Chelsea) i Claudio Cudicini (Tottenham). Pierwszego z nich nie trzeba chyba nawet przedstawiać, natomiast drugi to były bramkarz Chelsea, aktualnie zmiennik Heurelho Gomesa (moim zdaniem niesłusznie). Widziałem obydwu w akcji w ciągu ostatnich trzech tygodni - najpierw Cudiciniego podczas Wembley Cup, a później Cecha w tę niedzielę, kiedy broniąc dwa rzuty karne oraz popisując się niesamowitymi interwencjami na początku meczu pokazał że jest numerem jeden w Anglii. Planowałem nawet wstawić naszego Tomasza Kuszczaka na rezerwę, ale z racji tego że Sir Alex Ferguson ciągle strzela sobie w stopę i stawia na Bena "szklane ręce" Fostera, musiałem zmienić decyzję.
Obrońcy: John Terry (Chelsea), Wayne Bridge (Manchester City), Vedran Corluka (Tottenham), Patrice Evra (Manchester United), Kamil Zayatte (Hull City). Przede wszystkim już w linii obrony zacząłem żałować że nie można mieć więcej niż trzech zawodników z jednego klubu, inaczej zamiast Evrę zobaczylibyśmy Ricardo Carvalho, który razem z Johnem Terrym zagrali świetnie w meczu o Tarczę Wspólnoty. Kolejnym obrońcą jest Wayne Bridge, kolejny były gracz Chelsea, który liczy w Manchesterze na trofea. Dalej Corluka, podpora obrony Tottenhamu. Wybór Evry był bardzo trudny - do samego końca zastanawiałem się nad Joleonem Lescottem z Evertonu, ale ostatecznie postawiłem na obrońcę Manchesteru, ponieważ coś w tym sezonie United musi osiągnąć, a Evra to jedyny przedstawiciel Czerwonych Diabłów w moim zespole. Odstawiłem emocje na bok (ci, którzy oglądali mecz o Tarczę Wspólnoty wiedzą o czym mówię) i postawiłem na Francuza. Na rezerwie Zayatte - tani, solidny, nie liczę zbytnio na niego, ale może sprawi niespodziankę, tak jak na początku ubiegłego sezonu?
Pomocnicy: Frank Lampard (Chelsea, kapitan), Ashley Young (Aston Villa), Nigel De Jong (Manchester City), Aaron Lennon (Tottenham) i Jack Wilshere (Arsenal). Patrząc na ten skład brakuje tylko Stevena Gerrarda i mielibyśmy pomoc godną reprezentacji Anglii, z rezerwowym 17-latkiem Wilsherem, który robi furorę w Arsenalu - widziałem go na żywo podczas Emirates Cup i przede wszystkim dwa gole wbite Rangersom oraz jego kosmiczna gra sprawiły, że gdy zobaczyłem że kosztuje tylko 5 milionów (dla porównania - najdroższy Lampard kosztował 12,5mln) bez wahania go kupiłem. Póki co na rezerwę, ale liczę że Arsène Wenger da mu poczuć smak Premier League w tym sezonie. Frank Lampard to oczywista oczywistość, Aaron Lennon i Ashley Young to głos nowego pokolenia, który przebojem wdziera się do podstawowej jedenastki reprezentacji Albionu. A De Jong? Był po prostu tani, jednak ma większe szanse gry niż młody Wilshere.
Napastnicy: Da Silva Eduardo (Arsenal), Carlton Cole (West Ham), Nicklas Bendtner (Arsenal). Eduardo już podczas Emirates Cup pokazał że wraca do formy sprzed kontuzji, a Carlton Cole był dla mnie początkowo piłkarzem zupełnie anonimowym, jednak oglądając środowy mecz Holandia - Anglia nie mogłem uwierzyć co potrafi ten pełen ambicji napastnik. W ubiegłym sezonie strzelił 12 bramek, liczę że i w tym coś strzeli. Na ławce Bendtner, który początkowo nie został wybrany kosztem Federico Machedy z Manchesteru United, ale jednak postawiłem na atak Kanonierów, który gra naprawdę widowiskową, efektowną i (oby) efektywną piłkę, jednak z Bendtnerem na ławce.
Jak widać, w moim zespole króluje Londyn: Chelsea, Arsenal i Tottenham (po 3 zawodników) oraz Manchester City (dwóch zawodników). Może zaskoczył wszystkich fakt, że znalazłem miejsce tylko dla jednego gracza Czerwonych Diabłów i nikogo z Liverpoolu, ale można powiedzieć że zrobiłem to z premedytacją.
Jedenastka wybrana, po raz pierwszy w życiu zaczynam podobną grę, liczę że początkującym będzie sprzyjało szczęście i nie skończy się moją oraz moich zawodników kompromitacją. W tę sobotę startuje Premier League, zatem - zabawę czas zacząć!
P.S. Jeśli mógłby ktoś polecić mi podobną grę na hiszpańskiej stronie dotyczącą La Ligi, byłbym wdzięczny ;-)

5 sierpnia 2009

Brawo, panie Grzegorzu!

Po prawdziwie piłkarskim weekendzie (sobota - towarzyskie spotkanie Reading - Chelsea, niedziela - kolejna dziennikarska wizyta jako dziennikarz/korespondent w północnym Londynie na kolejnym towarzyskim turnieju piłkarskim, tym razem jednak na Emirates Cup, rozgrywanym na stadionie Arsenalu) pora na kolejną notkę. Wydarzenia tego weekendu zmotywowały mnie do napisania mojej opinii odnośnie sytuacji polskiej piłki. Nie sądzę aby był ku temu lepszy czas, kiedy mogę ciągle uczestniczyć w kolejnych piłkarskich świętach - świętach, bo na Wyspach każdy kolejny mecz jest przez kibiców za takowe uznawany.
Polski futbol w ciągu ostatnich tygodni doświadczył czegoś, co w żadnym innym kraju się nie zdarzyło. Nikt (?) tak naprawdę nie był pewny, która drużyna zagra w której klasie rozgrywkowej, a każdy kolejny dzień przynosił coraz to nowe wiadomości z aren... sądowych. Niestety, pod koniec (a może jesteśmy dopiero na początku tego zamieszania?) pojawiły się poparte argumentami głosy, mówiące że to jednak nie litera prawa przesądziła o końcowych układach (celowo użyłem tego słowa) w tabelach, lecz... no właśnie, prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy kto.
Najbardziej zainteresowane (i jednocześnie najbardziej poszkodowane) tym zamieszaniem były dwa łódzkie kluby. Przyznam, że może w pewnym sensie moja opinia może być nie do końca obiektywna, ale postaram się zachować neutralność w ocenianiu. Pierwszy z nich, Widzew, już od kilku sezonów bierze udział w farsie, jaką jest ponoszona kara za korupcję. Różne kolejne instancje orzekały różne wyroki, ostatecznie w sportowej rywalizacji Widzew wygrał I ligę i dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek minionego sezonu cieszył się z awansu do ekstraklasy. Kilka tygodni później powodów do radości już nie było, a Widzew w ten weekend zaczął ponownie rozgrywki w I lidze, ponieważ możni z Miodowej postanowili wyegzekwować w końcu karę za czyny korupcyjne. To, co przytrafiło się Widzewowi to jest prawdziwa farsa. Nikt nie ma wątpliwości, że Widzew brał czynny udział w korupcji, zaskakuje natomiast wymiar kary. Podczas gdy w czyny korupcyjne Zagłębia Lubin i Korony Kielce zaangażowane było wiele osób, ze strony Widzewa była to... jedna osoba, której jeszcze nawet nie postawiono zarzutów. Sprawa zatem nie rozchodzi się o to kto brał udział a kto nie, ale o rozmiar kary. Podczas gdy jedna drużyna może nie zostać zdegradowana, ale zaczyna sezon z -10 punktami na koncie (Jagiellonia), inne zostają zdegradowane, bo... nie przyznają się do winy, choć czyny mieli nieporównywalnie mniejsze. Ale cóż, przynajmniej włodarze z Białegostoku poszli w odpowiednim momencie po rozum do głowy, powiedzieli PZPN-owi to, co chciał usłyszeć i wszyscy byli zadowoleni że walka z korupcją jest tak skuteczna!
Kontynuując wątek Widzewa - tak, Widzew powinien ponieść karę za swoje czyny, ale... nie w ten sposób. Byłem na stadionie Widzewa, kiedy wygrywał on 2-0 ze Zniczem Pruszków i tym samym zagwarantował sobie mistrzostwo w I lidze. Cieszyli się wszyscy - piłkarze, działacze, kibice, cieszył się także "prezes" Lato, który również był obecny na stadionie, ba! wysłał nawet kilka dni później oficjalne gratulacje z powodu awansu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co poczuli ci młodzi piłkarze, którzy nie mieli nic wspólnego z jakąkolwiek korupcją, kiedy zdegradowano ich w takich okolicznościach. Aczkolwiek mogą teraz przejść do historii - będą pierwszą drużyną w historii polskiej piłki, która zdobędzie dwa razy z rzędu mistrzostwo w tej samej klasie rozgrywkowej. Jednak niesmak pozostał, bo... po prostu, tak się nie robi.
Zyskała na tym Korona Kielce, która po roku banicji w I lidze zajmując w niej 3. miejsce wskoczyła zamiast Widzewa do Ekstraklasy. Straciło na tym Podbeskidzie Bielsko-Biała, które osiągnęło historyczne 4. miejsce w I lidze, a po degradacji Widzewa znalazło się na miejscu barażowym. Dlaczego straciło? Ponieważ niezgodnie z przepisami nie odbyły się baraże pomiędzy 3. drużyną I ligi a 14. Ekstraklasy, czyli Cracovią.
Właśnie, Cracovia, temat-rzeka, który pokazuje, że w futbolu są równi i równiejsi. Niech nikt mi nawet nie próbuje udowodnić, że pozostanie Cracovii w Ekstraklasie nie było ustawione przy zielonym stoliku. Pierwszy powód - braki w dokumentacji aby otrzymać licencję, czyli to samo co w przypadku ŁKS-u. Jednak Cracovia dostała (dawno po terminie) czas na uzupełnienie umów o wynajmie stadionu i mecz będą mogły się rozgrywać. Swoją drogą, ciekawe co by było gdyby nikt się nie zorientował na czas że Cracovia nie podpisała wiążącej umowy z miastem Sosnowiec? Oraz jedna rzecz, która zastanawia mnie najbardziej - jeśli 3 kluby Ekstraklasy będą grać na tym samym stadionie (Zagłębie Sosnowiec, Wisła Kraków i Cracovia), to jakim cudem PZPN-owi udało się tak wcześnie ustalić terminarz rozgrywek, skoro nawet nie było pełnej dokumentacji co do wynajmu stadionu? Oraz dlaczego przymknięto oko na zapis, że stadion nie może znajdować się ponad 50km od siedziby klubu? Powód drugi - dlaczego Cracovia, skoro została przesunięta na 14. pozycję, nie musiała rozgrywać baraży, co było oczywiście niezgodne z przepisami? Czyżby PZPN bał się, że i tę szansę Cracovia nie wykorzysta i spadnie z Ekstraklasy? Powód trzeci - dlaczego rok temu, kiedy PZPN przyznał licencję dawno po przepisowym terminie Polonii Bytom wszystko było w porządku (nawet UEFA wyraziła wtedy swój sprzeciw), a w tym roku niedotrzymanie terminów było równoznaczne z odmówieniem licencji? Powód - wtedy Cracovia zajęła bezpieczne 7. miejsce? Oraz, skoro ŁKS nie dostał licencji z powodu braku wszystkich dokumentów, dlaczego Cracovia dostała szansę na ich dostarczenie?
Kolejnych niejasności jest więcej, nie będę przytaczał ich tutaj. To, co mnie jako kibica najmocniej poruszyło, to sposób w jaki wszystko się odbyło. Choć jestem kibicem Widzewa, to z całego serca kibicuję ŁKS-owi w walce o triumf ducha sportu i prawa nad układami i wierzę, że PZPN-owi cała ta sytuacja odbije się wielką, najlepiej wielomilionową, czkawką. Może to nauczy PZPN, że jednak pewne reguły obowiązują. Ale nawet jeśli sąd przyzna odszkodowanie, to co z tego? Czasu nikt nie cofnie, ale to już panów z Miodowej wydaje się nie obchodzić. Ironia losu – podczas wywiadu udzielonego „Przeglądowi Sportowemu” 23. lipca właściciel ŁKS-u, Grzegorz Klejman, powiedział że... „PZPN może wszystko”. Szkoda tylko, że faktycznie może wszystko...
Przykro mi to pisać, ale z wielu osób odpowiedzialnych za tę sprawę jedna wydaje się najbardziej udawać, że całej sprawy nie ma i ucieka od problemu. Tą postacią jest wybrany 30 października 2008 roku na prezesa PZPN-u Grzegorz Lato. Podczas swojej mowy otwarcia kadencji powiedział "Zrobię wszystko, aby wizerunek PZPN wyszedł na prostą. Liczę, że wspólnie naprawimy polski futbol." Gratuluję Panie Grzegorzu osiągniętych rezultatów. Obecnie, zamiast wyjaśnić całkowicie i zgodnie z przepisami całą sprawę, woli karmić się informacjami o wyborze na trzeciego wiceprzewodniczącego Komisji UEFA ds. Piłki Nożnej (w końcu jakiż to prestiż) czy czytać podziękowania od Platiniego za doskonałą organizację... wizyty francuskiego gościa w Polsce. Ciekawostka - podczas październikowego zjazdu delegatów to Sylwester Cacek, właściciel Widzewa, reprezentował... Cracovię.
Jednak jest jeszcze jeden aspekt całego tego zamieszania, który można zauważyć po wejściu na jakiekolwiek forum sportowe i poczytać wątki tej afery. PZPN sprawił, że nagle kibice Cracovii zaczęli "jechać" po Bogu ducha winnych kibicach ŁKS-u i vice versa, natomiast kibice Widzewa i Korony zaczęli dyskusje na temat które to miasto jest brzydsze i "zajeżdża wioską". To jest najgorszy aspekt tego wszystkiego, aspekt, który panowie w garniturach siedzący na lożach VIP-ów nawet nie zauważą, jednak odciśnie swoje piętno na polskiej piłce. To właśnie relacje między kibicami najbardziej ucierpiały na tym zamieszaniu, i minie wiele lat zanim po pierwsze, cała sytuacja w polskiej piłce się unormuje, oraz po drugie, kibice przestaną wreszcie skakać sobie do gardeł z argumentami godnymi rynsztoka. Czasem chciałbym, aby polska piłka zamiast tego wszystkiego miała problemy podobne do tych na Ukrainie - liga działała nielegalnie przez ostatnie kilkanaście lat, wetuje się ustawy o Euro 2012, ale tam przynajmniej powstają stadiony (Donieck, Dniepropietrowsk), a tamtejsze zespoły tworzą pary półfinałowe Pucharu UEFA (Dynamo Kijów-Szachtar Donieck) a później to trofeum wygrywają w pięknym stylu (Szachtar).
Brawo panie Lato, dobra robota. A pomyśleć że to na pana L. tak bluźniliśmy...